Katowice – Strefa Kultury
Przestrzeń odświętna
Pod hasłem „Miasto ogrodów“ Katowice promują się jako pełen zieleni ośrodek twórczości i innowacji. Symbolem nowej roli miasta jest Strefa Kultury – kompleks nowoczesnych budynków na dwudziestohektarowym terenie po nieczynnej kopalni.
Od przemysłu ciężkiego do przemysłu kreatywnego – ten scenariusz przećwiczyły, z różnym powodzeniem, dziesiątki miast globalnej północy. Realizują go też Katowice – trzystutysięczna stolica węglowo-hutniczego okręgu na południu Polski. W 2011 roku przegrały one wprawdzie z Wrocławiem rywalizację o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, ale mobilizacja ludzi i instytucji, która wtedy nastąpiła zaprocentowała. Pod hasłem „Miasto ogrodów“ Katowice promują się jako pełen zieleni ośrodek twórczości i innowacji. Symbolem nowej roli miasta jest Strefa Kultury, zbudowana na północ od ścisłego centrum, na dwudziestohektarowym terenie po nieczynnej Kopalni Węgla Kamiennego „Katowice“.
Górnictwo zaczęło stąd ustępować już w połowie XX wieku. To wtedy zaczęto planować ukończoną ostatecznie w 1969 roku gigantyczną Halę Widowiskowo-Sportową, która ze względu na swój przypominający UFO futurystyczny kształt została przezwana, a potem oficjalnie nazwana Spodkiem. Dziś podziemnym tunelem można się z niej przedostać do Międzynarodowego Centrum Kongresowego (autorzy: JEMS Architekci, architekci Olgierd Jagiełło, Maciej Miłobędzki, Wojciech Kotecki, Paweł Majkusiak, Marcin Sadowski, Jerzy Szczepanik-Dzikowski, budowa: 2011-2015) – niskiego, rozłożystego budynku o elewacjach wykończonych czarną siatką i bryle powyginanej w sposób przywodzący na myśl formacje geologiczne. Te formy i barwy można odczytać jako aluzję do węgla, który przez dwieście lat był motorem napędowym rozwoju regionu. Przez gmach można przejść na skos – w środku, przez sekwencję pomieszczeń publicznych i po wierzchu, podążając „zieloną doliną“, czyli porośniętym trawą zielonym dachem. Choć obiekt jest skomplikowany technicznie i elastyczny funkcjonalnie (można tu zorganizować konferencje, spektakle teatralne, pokazy motoryzacyjne, targi, koncerty…) architektom udało się osiągnąć zaskakująco jednorodny efekt wizualny. O wyglądzie budynku decydują tylko trzy materiały – na elewacjach czarna siatka, a we wnętrzu beton i jasne drewno.
Z holu sali koncertowej widać pamiątkę po górniczej przeszłości Strefy Kultury – wieżę wyciągową kopalni „Katowice“. Dziś to tylko punkt widokowy, atrakcja Muzeum Śląskiego (autorzy: Riegler Riewe Architekten, budowa: 2011-2015), które jako jedyne z nowych gmachów w Strefie Kultury częściowo wykorzystuje obiekty nieczynnej kopalni „Katowice“. Do górniczej tradycji nawiązują też nowe budynki. Architekci umieścili większość przestrzeni wystawowych pod ziemią – między poziomami poruszamy się betonowymi rampami i sztolniami. Ponad powierzchnię wystaje tylko kilka przeszklonych kubików. Otulone matowym szkłem bryły służą doświetleniu podziemnych sal, a budynek z przezroczystymi oknami mieści muzealne biura. Jasnoszare prostopadłościany rozstawione na szczycie wysokiej skarpy, oglądane z pobliskiej drogi szybkiego ruchu wyglądają jak marsjański Akropol. W nocy, rozświetlone od środka, przypominają gigantyczne lampiony.
Choć każdy z nowych gmachów Strefy Kultury jest wyjątkowy, całość wzbudza wątpliwości od strony urbanistycznej. Po pierwsze, instytucje i funkcje, które do tej pory (choć w niezadowalających warunkach) działały w centrum miasta, zostały z niego wyprowadzone przez co ze śródmieścia uszło trochę życia. Po drugie, Strefa Kultury – jak sama nazwa wskazuje – jest wydzieloną strefą, kulturalnym gettem, które działa w kapryśnym rytmie wielkich wydarzeń. Po zakończeniu koncertu w NOSPR, o godzinie 22 czy 23 cała okolica na kwadrans staje w korku – to publiczność rusza z parkingu. Na co dzień okolica świeci natomiast pustkami – poza księgarniami i restauracjami nie ma tu żadnych funkcji, które przyciągałyby przechodniów. Strefa jest też zwyczajnie nie po drodze, od śródmieścia odcina ją trasa szybkiego ruchu. Aby usiąść na designerskiej ławce i popatrzeć na fontannę albo zrobić zdjęcie ślubne na dachu Centrum Kongresowego, trzeba tu specjalnie przyjść, a najlepiej podjechać samochodem. To przestrzeń odświętna, która choć wzbudza w katowiczanach wiele obywatelskiej dumy, na co dzień może się wydawać szacowną lecz nieco martwą kolekcją architektonicznych trofeów.